Jedna z najciekawszych nalewek jakie piłam! Piękny zapach pigwowca miesza się z aromatem pamarańczy i arcydzięgla. Nalewka jest winna, lekka w smaku i bardzo, baaaaaardzo smaczna. Dodatek arcydzięgla i głogu powoduje, że smak nie jest płaski i jednostajny. To moje odkrycie z 2013 roku. Zdecydowanie najlepsza kompozycja wśród wszystkich pigwówek. Bardzo smaczna zaraz po zrobieniu, nie trzeba czekać aby dojrzała. Mam wrażenie, że młodsza jest nawet lepsza, niż długo dojrzewająca, ponieważ jest delikatniejsza. Wraz z dojrzewaniem robi się bardziej winna. Jeśli znudziła się Wam klasyczna pigwówka z samych owoców, wypróbujcie poniższy przepis a usłyszycie zachwycone komentarze przyjaciół.
Poniżej prezentuję tegoroczny nastaw.
Zaraz po zlaniu, nalewka ma kolor jasny, wraz z upływem czasu zaczyna ciemnieć i przybierać kolor ciemnobursztynowo - czerwony. Dzieje się to dość szybko ponieważ nalewka jest robiona z surowego soku i jest zupełnie naturalnym etapem dojrzewania.
Składniki:
1,5 kg dojrzałych owoców pigwowca japońskiego, 3 szklanki
żytniówki,
10 ml rumu, 25 dag miodu akacjowego lub lipowego, 1 czubata szklanka
cukru,
1 pomarańcza ( 30 dag ), 1 łyżeczka suszonego kwiatu głogu, 1 łyżeczka suszonego
korzenia arcydzięgla.
Pigwy myjemy i osuszamy. Owoce ścieramy na tarce ( razem ze
skórką ), gniazda z nasionami odrzucamy a sok wygniatamy drewnianą łyżką. Masę przykrywamy
ściereczką i odstawiamy w umiarkowanie ciepłym miejscu na dobę ( może być pokój
z wyłączonym kaloryferem, aby nie w kuchni przy źródle ciepła). Następnego dnia
sok wyciskamy rękoma lub przez płótno. Przecedzamy i odmierzamy 3 szklanki
soku.
Z 1,5 kg owoców powinniśmy otrzymać 750 ml soku. Oczywiście wszystko
zależy od tego w jakiej kondycji są owoce. Sok możemy otrzymać także bardziej
nowoczesną metodą: używając sokowirówki lub mieląc owoce w maszynce. Wtedy
musimy pokroić owoce na części i wykroić gniazda nasienne. Masy nie odstawiamy na 24 godziny ponieważ sok gotowy jest od razu.
Odmierzone 3 szklanki soku
mieszamy z cukrem i miodem. Mieszamy dość dokładnie, aby miód się rozpuścił ( zalegający na dnie słoja miód z cukrem może odkroić nam dno słoja ).
Płyn przelewamy do szklanego słoja, dodajemy wódkę, rum i płaską łyżeczkę korzenia
arcydzięgla. Całość dokładnie mieszamy, zamykamy i przykrywamy ściereczką.
Zostawiamy w temperaturze pokojowej na 3 tygodnie. Co 3-4 dni lekko wstrząsamy
słojem. Po 21 dniach nalewkę przecedzamy ( aby pozbyć się korzenia arcydzięgla ) i dodajemy skórkę otartą z 1 pomarańczy, łyżeczkę kwiatów głogu oraz sok wyciśnięty z
pomarańczy. Ścieramy tylko pomarańczową część skórki, bez
albedo ( białej części ). Świetnie się tu sprawdzi skrobak do cytrusów. Wszystko
dokładnie mieszamy, słój zakręcamy, przykrywamy i odstawiamy tym razem na 4 tygodnie. Nie
stawiamy przy źródle ciepła! ( kuchence, kaloryferze, piecu, podgrzewanej podłodze ). Po 28 dniach nalewkę przecedzamy, filtrujemy (
albo i nie, zależy od naszego gustu ) i rozlewamy do butelek. Po 2
tygodniach nadaje się do picia. Jeśli wolimy trunek bardziej słodki, nalewkę
dosładzamy cukrem.
Poniżej prezentuję tegoroczny nastaw.
Zaraz po zlaniu, nalewka ma kolor jasny, wraz z upływem czasu zaczyna ciemnieć i przybierać kolor ciemnobursztynowo - czerwony. Dzieje się to dość szybko ponieważ nalewka jest robiona z surowego soku i jest zupełnie naturalnym etapem dojrzewania.